Na zakończenie roku 2021 wypada wreszcie powiedzieć o projekcie, który zajmuje mi większość twórczej energii.
Powieść „Patrycjuszka” zaczęła powstawać po godzinach w 2015 roku. Początkowo nie miała nawet być powieścią. Koniec końców, ze względu na objętość i koszty produkcji, została trylogią.
To low fantasy, którego akcja dzieje się o jakieś 8 lat później niż wydarzenia ze „Żmijuna” i „Połowy człowieka”. W książce spotkacie kilkoro starych znajomych (w tym Avero, żmijuna i Dars) oraz całkiem nowe postacie, z których jedna wystawi cierpliwość i profesjonalizm Avero an Daara na ciężką próbę.
Po latach wymagającej wędrówki drogą „samowydawcy”, zwaną self-publishingiem, wydanie I tomu „Patrycjuszki” – „Choćby na koniec świata” – zmierza do finału. Włożyłam w ten projekt mnóstwo serca, energii i pracy, wierzę więc, że opowieść porwie Was tak samo jak mnie (niektórych już porwała). Zadbał o to cały sztab ludzi – profesjonalistek i profesjonalistów w swoich dziedzinach (w tym recenzji przedwydawniczej, redakcji i korekty). Ja zajęłam się stroną literacką i graficzną, w tym ilustracjami i składem. Mam nadzieję, że obrazy z Avaroth dodatkowo umilą Wam lekturę.
Tymczasem szykujcie się na luty. Będzie ostra jazda, spanie na gołej ziemi (nie tylko), intryga, mordobicie oraz nutka romansu.
Gotowi na wyprawę choćby na koniec świata? 🙂
Nie mogę się doczekać tej wyprawy 😀 Ze żmijunem i Demonem żadna wyprawa mi nie straszna, a pod opieką Avero pójdę na kniec świata choćby dziś 🙂
Przypuszczam, że nie jesteś w tym osamotniona 🙂