Savander myślał, że to koniec… gdy dostał propozycję nie do odrzucenia. Tym razem przyjdzie mu jednak używać nie tyle miecza, co głowy.
Poznajcie oficjalny początek opowieści o niesfornym najmicie który trafił na służbę do jej książęcej mości.

Savander myślał, że to koniec… gdy dostał propozycję nie do odrzucenia. Tym razem przyjdzie mu jednak używać nie tyle miecza, co głowy.
Poznajcie oficjalny początek opowieści o niesfornym najmicie który trafił na służbę do jej książęcej mości.
*** Savander pewnie przekroczył próg gmachu Sądu Księstwa Ceverde, ze znudzoną mina pozwolił się przeszukać straży, po czym podszedł do dyżurnego urzędnika, który – przygarbiony za zbyt małym i zbyt ozdobnym biurkiem – zapisywał coś w opasłej księdze. Na widok najmity uniósł głowę i spojrzał na niego zbolałym wzrokiem osoby tyleż znużonej swoim fachem, co…
Rozdział I – Nadal nic? – Nic – potwierdził Avero. – Zupełnie jak w Gadvaar. Usiadł ciężko na wąskim łóżku w kwaterze Sandoka Aranhyra i ścisnął rękami skronie, jakby próby nawiązania telepatycznego kontaktu ze żmijunem skrajnie go wyczerpały. Dax od zeszłego wieczora pozostawał poza jego zasięgiem; Eurein widziała, że doprowadza to jej mężczyznę na skraj…
Na skrzata nie ma bata. Zwłaszcza gdy w roli skrzata, symbolu zimowych świąt, występuje łajdak Savander, a bat dzierży księżna Ceverde 😉
Oto pierwsza prawdziwie świąteczna opowieść z Avaroth. Powstała na prośbę mojej pierwszej, wyjątkowo wspierającej i zaangażowanej Patronki z Patronite – Iwonki Kwiatkowskiej. Poprosiła o opowiadanie świąteczne, taki spin-off, który po prostu miał być ciepły i milusi jak kocyk. Czy mi się udało? Chyba musicie przeczytać, by się o tym przekonać 😉
Oto jest. Początek II tomu „Patrycjuszki 🙂
Ponieważ ostatnio sporo „czasu antenowego” skradł Kasaar, uznałam, że warto przypomnieć głównego bohatera „Patrycjuszki” i „Połowy człowieka”. Postanowiłam przedstawić Avero an Daara w towarzystwie… jego pierwszej miłości. Platonicznej, oczywiście
W którymś momencie historii Kasaar pełnił rolę mistrza dla wielu bohaterów. Wyszkolił Avero an Daara, później wziął na siebie rolę nauczyciela Eurein. Dom, w którym mieszkał, a który opisałam w „Patrycjuszce”, także stał się miejscem schronienia dla wyrzutków, którzy objawili talent (do walki lub inny), a Kasaar chętnie pomagał im rozwijać skrzydła. Można powiedzieć, że nauczanie stanowiło część sensu jego życia. Nawet jeśli on sam wprost się do tego nie przyznawał.
Pierwszą ilustrację do drugiego tomu „Patrycjuszki” uważam za narysowaną. W tej części nieco bardziej pokaże się (niekiedy dosłownie) Sandok Aranhyr, cohrański wódz zabiegający o sojusz z władcą Roavenu. Fragment poniżej. Smacznego!
Decyzja, by pomóc zbiegowi ukryć się przed pościgiem, była pierwszym błędem, jaki Arisi popełniła tamtej nocy. Drugim był sprzeciw wobec mężczyzny, który sprzeciwu nie uznawał. Trzecim – chęć ocalenia niewinnej duszy. Za wszystkie przyszło jej zapłacić utratą połowy twarzy. Właściwie powinna umrzeć. W świecie, w którym ciało stawało się towarem, oszpecona dziewczyna nie miała wielkich szans, a życie nauczyło Arisi nie wierzyć w baśnie. Ktoś jednak wyciągnął do niej dłoń – i choć trzymał w niej śmierć, rozpaczliwie postanowiła mu zaufać…
Pierwszy rozdział pierwszego tomu trylogii „Patrycjuszka” do posmakowania. Na przystawkę. Główne danie już 2 lutego do nabycia w wybranych miejscach sieci 🙂